niedziela, 6 września 2009

przyjaźń polsko-meksykańska





I znów kabaczek, gdyby komuś było za mało… Po łagodnej zupie z dnia poprzedniego, zachciało mi się coś pikantniejszego. Znów zrobilam zupę z niespodzianką. Pomyślałam – odleję płyn z zupy, która się ostała, dodam kukurydzy z zalewy, trochę mięska. Natrafiłam na coś, co nazwane zostało „mięsną słoniną”… (niespleśniany ser pleśniowy, wysokosłodzony dżem bez cukru… ciekawe, co jeszcze wymyślą). Ale wracając do przepisu, mięso, słoninę, czort wie co – pokroiłam, dodałam do mieszanki. Również dokroiłam trochę świeżej cebuli i zalałam sosem Salsa (Winiar). Przyznaję się – poszłam na skróty ;) Trochę podgotowałam i nadzienie gotowe.
Ciasto naleśnikowe przyrządziłam tym razem z mąki rzecz jasna, śmietany 12 %, 3 jajek i mleka. Męża uszczęśliwiłam smażeniem ich.
Gdy już nadzieniem nadziałam naleśnik z nadzieniem, dosypałam tartego parmezanu. Ot, wpadła taka włoska nutka.
Było smacznie i każdy z nas zjadł dodatkową, nadprogramową porcję z łakomstwa.
Co potrzebne?
Nadzienie:
Zupa z cukini z dnia poprzedniego, ewentualnie pokrojona w kostkę cukinia – podsmażona i zmiękczona na patelni
Kukurydza z zalewy
Cebula
Mięsna słonina. Heheheh. Albo wędzonka jakaś.
Sos Salsa Winiar
Starty parmezan
Naleśniki
Mąka
Śmietana
3 jajka
Mleko
Jak widzicie, wszystkie składniki podaję na oko. Wiem, dla niektórych to wkurzające. Wierzcie, dla mnie kiedyś też takie było, szczególnie jak babcia mi odpowiadała na pytanie „ile??” –„Na oko”. Ale w tym obiedzie naprawdę wszystko jest na oko…

1 komentarz: